piątek, 31 maja 2013

Kolorowo-szydełkowo :)

Dziś kolejny naszyjnik szydełkowy , tym razem z bransoletką i kolczykami do kompletu. A dokładnie, to najpierw powstała bransoletka i kolczyki,  a  dopiero niedawno dodłubałam  do nich naszyjnik.  Komplet jak widać wykonany z czarnych nici i koralików wszelkiej maści i koloru ;) taki trochę cygański multikolor :)
Biżuteria zrobiona, teraz tylko czekam aż zrobi się na tyle ciepło żeby założyć ją do jakiegoś letniego stroju  :) 
 
 
 
 
 




 




 
 
 
Pozdrawiam wszystkich odwiedzających  bardzo serdecznie  i dziękuję za miłe słowa :)
 

sobota, 25 maja 2013

W beżach i fioletach .

Dzisiaj dla odmiany post  bez kotów i ogródka ;) 
Chciałam pokazać wykonany ostatnio komplet sutaszowy.  Kolczyki i bransoletka , które miały pasować do sukienki w odcieniach fioletu i beżu. Chciałam aby komplet był  jak najbardziej delikatny i nie rzucający się w  oczy . Myślę , że założenia przynajmniej częściowo udało mi się zrealizować :)


Pewnie uważni obserwatorzy zauważą , że  na zdjęciach bransoletka  jest bez zapięcia.
 A wszystko przez to , że  kiedy ma się w domu tylko jedno okno,   a słońce wychodzi na pięć minut  to człowiek z tej radości, że akurat światło się pojawiło łapie aparat iiii.... I potem orientuje się , że nie dokończoną bransoletkę sfotografował ;)


 
 
 
A tu biżuteria na tle sukienki do , której ma pasować :)
 


poniedziałek, 20 maja 2013

Nie do końca koci post ;)

Tak jak obiecałam przedstawiam dziś moje osobiste kocurki  Bronisława i Filomenę , dla przyjaciół i rodziny Bronek i Filcia :)
Bronek i Filcia są bardzo kochającym się rodzeństwem i  w czerwcu będą  obchodzić swoje drugie urodziny :)
Kotki są przeurocze i mocno zwariowane:) A moja cała rodzina zwariowana na ich punkcie :)
Filcia  jako mały kociak była  kotem kamikadze ;) wychodziła na najwyższe drzewa i schodziła z nich jednym susem łepkiem w dół ;) podczas gdy Bronek - melepeta stał na dole i żałośnie miauczał :)
Z wiekiem charakterek Filci troszkę się zmienił -  uspokoiła sie i spoważniała za to Bronek jak był melepetą tak pozostał.....
Muszę gwoli wyjaśnienia napisać , że koty podobnie jak ogród pomimo że są moje to nie mam ich na wyciągnięcie ręki .
Zarówno  koty jak  i ogródek są u moich rodziców , ponieważ nie zmieściły by  się w wynajmowanym przeze mnie i męża  mieszkaniu o obłędnej powierzchni 19 m2 -  koty a nie ogródek oczywiście;)
 
A zatem Filomena
 



I Bronisław




 
 A teraz the best of Bronek ;)


 
Do tej pory zachodzę w głowę jak on to zrobił...;)
 
A  żeby tak zupełnie kocio nie było to teraz  zdjęcie drugiej wykonanej na zamówienie mgiełki,  tym razem w aranżacji ogrodowej .  Chciałam pokazać jak ładnie mienią się koraliki w słońcu  i zostałam skrytykowana przez mojego męża , który stwierdził, że zdjęcia mu się nie podobają  bo "naszyjnik nosi się na szyi a nie na drzewie " no cóż co racja to racja....... ;)
 
 

 
 
 
Na zakonczenie historia z ostatniej chwili , która poprawiła mi humor na całe popołudnie :)
Wracałam sobie dzisiaj z pracy,krokiem szybkim bo burza się zbliżała , aż tu nagle na środku chodnika wyrósł przede mną osobnik w stanie mocno wskazujacym , nóżki ugięte dla lepszej przyczepności , rączki rozcapierzone żeby nóżki wspomóc przy łapaniu równowagi ;) oczka chytre , uśmieszek bardzo z siebie zadowolony ....
Postanowiłam  cudo bokiem minąć , ale gdzie tam - cudo zastąpiło mi drogę.  No więc  ja w prawo , On w prawo , ja w lewo On w lewo i tak kilka razy . Zadziwiająco ruchliwy się zrobił zważywszy na to w jakim stanie jeszcze przed chwilą się znajdował . Potańczylismy tak chwilkę no i mi się cierpliwość skończyła więc mówię grzecznie acz stanowczo aby  z drogi mi zszedł, a  On pohukuje radośnie  " Nie puszczę Cię , nie puszczę ...."  Więc ja już mniej grzecznie za to bardziej stanowczo nalegam   aby  jednak z drogi mi zszedł . Tym razem podziałało-  cudo przejść  mi pozwoliło a na odchodne  usłyszałam głosem wzburzonym rzucone 
TO MUSIAŁAŚ PO TEJ SAMEJ STRONIE CHODNIKA CO JA IŚĆ ???!!!
No fakt moja wina nie musiałam :):) Tak mnie tym rozbawił , że resztę drogi do domu pokonałam śmiejąc się sama do siebie od ucha do ucha :)
 
Pozdrawiam wszystkich odwiedzających bardzo serdecznie
Ewa


sobota, 18 maja 2013

Powrót do przeszłości , patologiczne niebieskości i rozpraszacze sąsiada ;)

Czemu powrót do przeszłości?  A dla tego ,że ostatnio po dość długiej przerwie  powrócilam do lepienia z masy solnej.  Od masy solnej wszystko się u mnie zaczęło jeśli  chodzi o rękodzielnicze dłubanie :) Najpierw lepiłam aniołki , które podpatrzyłam w jakimś czasopiśmie , ojjj  kilkanaście lat temu to nowość była i bardzo się wszystkim podobały , potem do aniołków dołączyły baranki wielkanocne i tak lapiłam te moje stworki w wariantach wielu i  ilościach hurtowych ;)
Z czasem zaczęłam zajmować się coraz to innnymi technikami i masa solna wprawdzie nie odeszła zupełnie w zapomnienie  ale przestała być  moim numerem jeden ;)
Kilka dni temu jednak  poczułam nieprzepartą chęć zabawy z masą :) i tak powstały rustykalne serduszka zawieszki.
Serduszka ozdobione są wzorkiem wytłaczanym przy pomocy wykrojników do ciastek :) i ozdobione bawełnianą kokardką ...co akurat widać na zdjeciach;)
Zwykle wszystkie moje wyroby z masy lakieruję ale tym akurat lakier nie służy, spróbowałam i nie podobało mi się , wolę takie surowe .
 



 
 
Cały dzisiejszy dzień znowu spędziłam w ogrodzie ,  ciepełko powoduje , że wszystko rośnie na potęgę , a szczególnie mój ulubieniec Arcydzięgiel- brrrrr, z którym toczę nierówną walkę od kilku lat i puki co  szala zwycięstawa przechyla się  raz w moją a raz w jego stronę ;) chociaż nie .....mam jednak wrażenie , że on wygrywa czesciej;)  Nic to jednak,  ja się łatwo nie poddaję :)
Wyczytałam ,że Arcydzięgiel to cudowna roślina jest i pomaga na szereg dolegliwości ,między innymi leczy nerwy tak więc jak już wpadnę w nerwicę permanentną z powodu jego nadprodukcji w moim ogrodzie to przynajmniej  bedę miała lekarstwa pod dostatkiem ;)
 
Mój ogródek  aktualnie jest w większości niebieski , a to za sprawą  "patologicznych " Orlików . Dostałam je jakiś czas temu od koleżanki z pracy , która lojalnie mnie ostrzegła ,że roslina patologiczna od pokoleń  ;) Tak więc mam niebieskie Orliki prawie wszedzie, wyrywam  je i  obcinam kwiatostany aby utrzymać ich ilość w jakichś rozsądnych granicach . Myślę ,że gdyby nie te zabiegi  to już tylko Orliki by mi w ogrodzie zostały....no i oczywiście Arcydzięgiel :);)
A zresztą co ja się rozpisywac będę popatrzcie sami :)
 
 
 
A oprócz niebieskich orlików jeszcze niebieska Brunnera :)
 
 
I niebieskie irysy :)
 
No niebieściuchno  poprostu ;)
 
A teraz o tym co mnie rozpraszało :)  A rozpraszało  bardzo i pewnie jeszcze jakiś czas rozpraszać będzie ,  co chwilkę odrywałam się od pracy :)
 
Rozpraszacze we własnej kociej  osobie ;)  Jest ich trzy i są absolutnie urocze , a ja jako kociara  poprostu nie mogłam  powstrzymać się od biegania co chwilkę za płot że by sobie tych sąsiadowych śliczności nie pogłaskać, poprzytulać i poczochrać  ;)
 
 
 
Następnym razem pokażę moje osobiste kocurki  Bronisława i Filomenę ;)
 
 
 
 

sobota, 11 maja 2013

Spinacze na ludowo i ogrodowe migawki.

Dzisiaj chciałam pokazać "popełnione" ostatnio spinacze do bielizny:)
Spinacze drewniane zakupione w jakimś supermarkecie  ozdobione metodą decoupage . Do ich wykonania wybrałam serwetkę z motywem ludowym, którą kiedyś wykorzystałam do ozdobienia koszyka z papierowej wikliny.




 
Tu w towarzystwie wspomnianego koszyka  z papierowej wilkiny.

 
 
 
A teraz pora na wspomniane w tytule ogrodowe migawki:)  dziś prawie cały dzień spędziłam na pieleniu,koszeniu i grabieniu  prawie rąk nie czuję  o innych częściach ciała nie wspominając ;) Ale jaka to radość patrzeć jak to co posadziłam jakiś czas temu kwitnie , pachnie ........
Ale dość gadania -  zapraszam do mojego ogrodu:)
 
 




 
 
 


poniedziałek, 6 maja 2013

Mgiełka z historią ;)

Dawno  temu..... Będzie pewnie ze trzy lata ,  wydziergałam podobny "mglisty"  naszyjnik ( inspiracja oczywiście z sieci ale dokładnie nie pamiętam skąd być może ze strony Panoramy LeSage, której dzieła podziwiam z zachwytem). W każdym razie naszyjnik wydziergałam i leżał sobie z innymi moimi biżuteryjnymi wytworkami, aż w ubiegłym tygodniu zobaczyły go dwie panie i zapragnęły posiadać takie same naszyjniki.
No więc jaki problem wydziergać podobne? Zabrałam sie więc do pracy , nitka - jest, kordonek - jest , koraliki....... nie ma....
No ale od czego są sklepy przecież pójdę ,kupię i po krzyku,  ze zwykłymi przezroczystymi koralikami nie powinno być problemu . Taaaa jasne....
Poszłam owszem ale kupic to już nie kupiłam-  bo nie ma , można zamówić ale nie przyjdą szybko bo długi weekend , a jedna z pań za granicę wyjeżdża i trzeba się spieszyć.
Obeszłam więc wszystkie pasmanterie w moim mieście , zapierając się wszystkimi czterema łapami kiedy słyszałam , że takich koralików jak chcę nie ma  i  z niejaką upierdliwością  upewniając się po kilka razy czy aby to NAPEWNO NIE MA ??????.
I  się udało :):)  W całym mieście wyszperałam cztery woreczki koralików i naszyjnik mógł powstać Ufffff 
A o to moja mgiełka :)




 
 
 
 

 


piątek, 3 maja 2013

Wypróbować szczęście ;)

Ponieważ w świecie blogowym jestem nowa postanowiłam wypróbować czy zadziała wobec mnie tak zwane  "szczęście początkującego" :) i zapisałam się na rozdawajkę organizowaną przez moją imienniczkę  z Przytulnego Domu.
A do wygrania śliczne przedmioty widoczne na zdjęciu poniżej oraz tajemnicze niespodzianki :)